+1
Gadekk 13 września 2016 20:13
Czołem!
Od razu uprzedzam, że tytuł jest przewrotny - ma na celu większą klikalność relacji :lol:
Postaram się w kilku postach zamieścić trochę informacji praktycznych, jak i subiektywnych wrażeń z pobytu.
Na początek trochę powieści, bez zdjęć. Pojawią się w późniejszej relacji, ale nie spodziewajacie się cudów, nie jesteśmy wirtuozami aparatu, jak chociażby @Zeus czy @Don_Bartoss :oops:

Wszystko zaczęło się od oferty z głównej: https://www.fly4free.pl/dobre-tanie-loty-z-minska-iran-od-405-pln-kazachstan-od-431-pln/
Wyjazd na Bliski Wschód od dawna chodził mi po głowie - chęć zderzenia się z zupełnie inną kulturą, poznanie tej słynnej gościnności, piękne krajobrazy.
Iran jako państwo wzbudza w naszym kraju skrajne emocje - rodzina przed wyjazdem pożegnała się z nami na zawsze, co bardziej ogarnięci podróżniczo znajomi zazdrościli świetnego wyboru. Sam miałem trochę mieszane uczucia, ale na miejscu wszystko poszło zgodnie z planem.
Świetnym bonusem była możliwość rozplanowania podróży tak, iż zostawał jeden dzień na zwiedzanie Mińska. Już po fakcie wiem, że naprawdę warto było, a sam Mińsk zdecydowanie zasługuje na odwiedziny, w wymiarze chociażby 15-godzinnym.

Chyba nie muszę tłumaczyć, dlaczego znowu pojechaliśmy na tydzień. Zdaję sobie sprawę, że w tak krótkim czasie ciężko sobie wyrobić pełną i rzetelną opinię o danym kraju. Niemniej jednak uważam, że i na tydzień warto. Pewnie, można się czepiać, że koszt wiz, dojazdów, itp., ale to wpadanie w malkontenctwo. Znamy i tu na forum osoby, które lecą na weekend na Alaskę, czy do Australii - to jest czysty fun. Dla celów kronikarskich - byliśmy w Iranie od 27 sierpnia do 3 września.

Fakt, iż przelot realizowany był przez Belavię, nastręczył nam trochę problemów. Właściwie rzecz ujmując, to dzięki koeldze @Don_Bartoss polecieliśmy. Pierwotna wieść gminna niosła, iż NIE TRZEBA uzyskiwać wizy irańskiej wcześniej. Toteż, spokojnie czekałem na załatwienie formalności do ok. 1 miesiąca przed wyjazdem. Na szczęście Bartek wyprowadził mnie z błędnego przekonania, i tak trzeba było postarać się o wizę irańską z wyprzedzeniem..

Sama procedura jest dość prosta, jakkolwiek kosztowna i czasochłonna. Nie będę się rozpisywał, zainteresowani sięgną do informacji zawartych w odpowiednich wątkach. Polecam skorzystanie z pomocy caravanistan, wtedy cena uzyskania kodu autoryzacyjnego wynosi 27€ (bezpośrednio key2persia - 30 €). Oczekiwanie na kod ok. 10 dni roboczych. Następnie, wycieczka do Ambasady w Warszawie, tutaj 4 dni. Dzięki uprzejmości mamy @miloszp, mamy swoje wizy po ok. 3 tygodniach od rozpoczęcia procesu.

Co do wizy Białoruskiej - wbrew ostrzeżeniom zawartym w temacie o wizach, nie załączyłem innych biletów niż lotnicze, a i tak dostałem 2-dniowy tranzyt w każdą stronę. Może to dzięki temu, że Żona składała dokumenty - Kobiety zawsze są dla siebie miłe. Sam proces bardzo szybki i przejrzysty, po ok. 5 dniach roboczych wiza od odbioru. Dziękuję @ane.wald za odebranie paszportów, oszczędziło to nam kolejnej darmo-wyprawy do stolicy.
W ramach przestrogi dla innych powiem, że wszystkie formalności wizowe załatwiłem... 2 dni przed startem podróży. Nie polecam, szkoda nerwów.

Czy do wyjazdu jakoś szczególnie się przygotowalem? Nie. Chcieliśmy się sprawdzić, jak to jest podróżować na delakatnym "spontanie". W podróż wyruszamy z ogólnym wyobrażeniem, co chcemy zobaczyć, na konkrety przyjdzie czas na miejscu. Naszą pomocą w planowaniu było oczywiście forum (polecam wątki - kompendium wiedzy oraz atrakcje), jak również Lonely Planet z... 2008 roku ;)
Głównym punktem programu miał być przejazd koleją w Lorestanie, na trasie Dorud-Andimeshk. Wraz z żoną kocham góry, ale nie chciałem poświęcać połowy wyjazdu na jeden przejazd.. Koniec końców, zrezygnowaliśmy.
Co można zobaczyć w tydzień? Stanęło na tym, że oglądamy turysyczne must-see - Teheran, Shiraz, Yazd, Esfahan, Kashan, Qom. Bardzo żałujemy odpuszczenia Maszhadu, ale to zostawiamy na kolejną podróż, przy okazji tranzytu do Turkmenistanu ;)

To był jeden z niewielu wyjazdów, przy okazji którego nie rezerwowałem żadnych noclegów. Zresztą, oprócz couchsurfingu taka możliwość nie istnieje, no chyba że w drogich hotelach. Czym bliżej wyjazdu, tym bardziej się obawiałem, że sen będzie pod chmurką. Myślałem, że jedziemy w środku sezonu turystycznego, więc będzie problem, ale nic takiego nie miało miejsca.

Na tygodniową podróż zabraliśmy 550$, wydaliśmy 500. Zdaję sobie sprawę, że nie zaczyna się relacji od kosztów, ale będę miał najnudniejszą część z głowy. Da to też obraz, co i jak zwiedzaliśmy - przynajmniej będzie wiadomo, czego się spodziewać w dalszej części relacji.

Przyjmijmy, że 35000 IRR (reali) to 1 USD. Wydatki są dla dwóch osób.
Tak więc:

DZIEŃ I (sobota) (Teheran)
taxi z lotniska - 800.000 IRR
pociąg do Shiraz - 2 x 680.000 IRR
pałac Golestan - 2 x 150.000 IRR
herbata - 4 x 20.000 IRR

Dzień II (niedziela) (Shiraz)
taxi z dworca - 250.000 IRR
hotel - 800.000 IRR
meczety - 4 x 150.000 IRR
zamek - 2 x 200.000 IRR
kebab - 2 x 35.000 IRR
lody - 2 x 20.000 IRR
napoje - 3 x 20.000 IRR
napoje - 2 x 25.00 IRR
piwo - 2 x 30.000 IRR

Dzień III (poniedziałek) (Shiraz)
bilet na nocny autobus Lux do Yazd - 2 x 300.000 IRR
taxi do Persepolis - 800.000 IRR
meczet Nasir Al-Mulk - 2 x 150.000 IRR
Persepolis - 2 x 200.000 IRR
ogród 2 x 200.00 IRR
kebab - 4 x 40.000 IRR
sok i piwo - 4 x 40.000 IRR

Dzień IV (wtorek) (Yazd + Esfahan)
bilety do Eshafanu - 2 x 130.000 IRR
meczet - 2 x 80.000 IRR
obiad - 2 x 80.000 IRR
taxi - 2 x 75.000 IRR
herbata 4 x 40.000 IRR
taxi - 150.000 IRR
nocleg - 700.000 IRR
burka - 100.000 IRR

Dzień V (środa) (Esfahan)
nocleg - 700.000 IRR
wstęp do 2 meczetów i Pałacu w centrum Isfahanu - 3 x 400.000 IRR
Kościoły - 2 x 200.000 IRR + 2 x 50.000 IRR
obiad + napój - 300.000 IRR
piwo+sok - 75.000 IRR
wstęp do meczetu - 2 x 150.000 IRR
piwo w hostelu 30.000 IRR

Dzień VI (czwartek) (Kashan + Qom)
autobus na dworzec - 2 x 10.000 IRR
autobus do Kashan - 2 x 110.000 IRR
napoje - 2 x 25.000 IRR
Łaźnie - 2 x 150.000 IRR
taxi - 50.000 IRR
sok - 30.000 IRR
bus do Qom - 2 x 75.000 IRR
sandwich - 2 x 20.000 IRR
taxi - 40.000 IRR
piwo - 2 x 20.000 IRR
pociąg do Teheranu - 2 x 40.000 IRR
burka - 140.000 IRR
nocleg - 800.000 IRR

Dzień VII (piątek) (Teheran)
śniadanie - 2 x 45.000 IRR
metro - 2 x 7.500 IRR
muzeum narodowe - 2 x 300.000 IRR
piwo cukier słodkości - 250.000 IRR
metro - 2 x 7.500 IRR
obiad - 2 x 75.000 IRR
soki - 2 x 25.000 IRR
metro - 2 x 7.500 IRR
bus na lotnisko - 2 x 17.500 IRR

Jak już wspomniałem, całość zamknęła się w 500 dolarach, co daje ok. 1000 zł na osobę/tydzień. Biorąc pod uwagę, że zbytnio nie oszczędzaliśmy (vide noclegi i taksówki do niektórych atrakcji), można by zejść do ok. 600 zł. Ale to już co kto lubi.

Żeby nie było, że bez zdjęć - żonka w Shiraz, w świetnym punkcie widokowym, przy ciekawej "świątyni" :)
Image

CDN.Dzień -1

O 9 idę do pracy, zostawiam żonę z zadaniem zapakowania plecaków. Do 17 czas mija niezwykle wolno, do tego myślę tylko o tym, czy jutro zdążymy do Mińska na lot.
Naszą podróż zaczynamy w Krakowie, pendolino o 20.25. Jeszcze tylko telefony do rodziców, gdzie jedziemy - można ruszać.
Podróż spokojna, polecam strefę ciszy, można jeszcze coś w spokoju doczytać.
Z dworca odbiera nas @ane.wald. Kolega podjął się trudnego zadania, a mianowicie wypicia kilku piwek z nami, jako że w Iranie będzie pod tym względem posucha :) Krakowsko-warszawskie spotkanie kończymy o 2 w nocy, o 6.12 pociąg do Terespola..

Dzień 0

Podróż TLK mija bardzo sennie, nawet nie mamy ochoty na czytanie przewodnika. Jedyne, co mnie martwi, to przedstanie się do Brześcia - jak to zrobić w miarę szybko. Wysiadamy, kierujemy swoje kroki w stronę kantoru, Pani podpowiada pójście pod Biedronkę i szukanie samochodów z białoruskimi rejestracjami, co też czynimy. Wymieniamy przy okazji kilkadziesiąt złotych na nowe ruble, będzie na pociąg.
Nie mija 15 minut, a już jedziemy na granicę. Już się cieszyłem, że pójdzie szybko, a tu klapa.. Mimo, iż był to piątkowy ranek, kolejka była dosyć spora.. Rozmowy mijają nam na wyjaśnianiu, dlaczego Iran, dlaczego z Białorusi, itp, itd :)
Tip: przy wjeździe/wyjeździe z Białorusi jesteśmy zobligowani do wypełnienia dwóch karteczek, z zaznaczeniem kilku podstawowych informacji. Karteczki dostaniemy od pograniczników, nie trzeba wypełniać cyrylicą.
Koniec końców, niecałą godzinę przez odjazdem ostatneigo pociągu, jestesmy na dworcu. Dworzec w Brześciu jest jakąś atrakcją, wygląda stylowo, wewnątrz jest czysto. Bilet platskartny do Mińska kosztuje 8 rubli od osoby - świetna cena, biorąc pod uwagę odległość i czas przejazdu.
Dla zainteresowanych - na dworcu w Brześciu istnieje możliwość skorzystania z pryszniców, koszt to 3.5 rubla.
Kilka chwil po 14 wyruszamy. Plan zakładał oglądanie widoczków, jednak wczorajsza noc dała się we znaki, kładziemy się spać. Atrakcją samą w sobie jest możliwość zakupienia herbaty, w cenie 0.5 rubla/kubek.

Image

Przed 19 docieramy do Mińska. Miasto - na pierwszy rzut oka - wydaje się być godne odziedzin. Teren wokół dworca zadbany, zero śmieci na ulicach, ludzie uśmiechnięci. Na dworcu kolejowym w Mińsku nie ma publicznych pryszniców - to taka uwaga końcowa.
Udajemy się w stronę dworca autobusowego - mieliśmy szczęście, autobus na lotnisko odjeżdżał 3 minuty po naszym przyjściu. Koszt - 3.5 rubla. Jak to zostało już wspomniane w odpowiednim wątku, dojazd trwa ok. 70 minut, po drodze mijamy m.in. słynny budynek biblioteki.

Lotnisko sprawia dobre wrażenie, nie wydaje się być zbyt tłoczne. Check-in zaczyna się 2 godziny przed lotem. Oddajemy bagaże, szybka kontrola bezpieczeństwa, ostatni burger i piwo w strefie bezcłowej, ruszamy! Kontrola paszportowa bez problemu, funkcjonariuszka z zaciekawieniem i uśmiechem ogląda paszport, po czym życzy przyjemnego lotu. Jeszcze tylko żona przebiera się w ciuchy "na Irankę", a pozostałe współpasażerki ubierają chustki na głowę. Nie powiem, zabawnie to wygląda, jak podczas oczekiwania na lot każda kobieta mocuje się z tym kawałkiem materiału.

Dzień I

Lot mija bardzo spokojnie, lecimy Embraerem, nie jest zbyt wygodnie. Siedzenia są podwójne, obłożenie ok. 90%. W środku lotu podawana jest kolacja (?), na którą składa się bułka, sałatka, masło, herbata. Bardzo skromnie. Lądujemy delikatnie po czasie, przy wyjściu wita nas gorące powietrze. Niewyspani toczymy się do stanowisk kontroli paszportowej, cała procedura bardzo szybka, pogranicznicy nie zadają żadnych pytań. na dobrą sprawę, chba nikt nie starał się o wizę na lotnisku - korytarzyk z napisem VISA jest nieopodal, nie zauważyłem nikogo przechodzącego. Inna sprawa, że obcokrajowców na naszym locie było śmiesznie mało; myślałem, że spotkamy jakieś polskie twarze, a tu nic.
Po dokumentach czas na odebranie bagażu. Sennie spędzamy ok. 40 minut przy taśmie, godząc się powoli z tym, że bagaż nie doleciał. Koniec końców, na szarym końcu pojawiają się nasze plecaki.
Wychodzimy z arrivals, wbrew pozorom nie czeka na nas tłum pazernych taksówkarzy. Znajdujemy mniej zaludnione miejsce, trzeba się trochę ogarnąć przed dalszym zwiedzaniem.
Gdy czekam na żonę, aż skończy się ogarniać, podchodzi ok. 60 letni gość i zaczyna rozmowę - co u mnie, skąd jestem, dlaczego Iran, itd. Rozmawia nam się bardzo przyjemnie. Gość prowadzi nas do kantoru na piętrze, wymeiniamy 300 USD. Kursy:

Image

Dziś już mogę powiedzieć, że śmiało można wymienić kasę na lotnisku, to nie Europa. Ani w Teheranie, ani w Esfahanie, ani w Yazd nie mieliśmy lepszego kursu. Wybór należy do Was, czy chcecie nosić większą gotówkę ze sobą.
Początkowo myślałem, żeby jechać taksówką tylko do metra, jednak dziadeczek przekonał mnie, że lepiej podrzuci mnie na stację kolejową, bo mogą nam się wyprzedać bilety na pociąg do Shiraz.
Każdy proponował nam samolot na tej trasie (teheran - Shiraz), ale my mamy słabość do pociągów, do tego oszczędzamy jeden nocleg.

Image

Udaje się kupić bilety, cena to ok. 80 zł/osoba. Nieźle, biorąc pod uwagę standard pociągu, to tego mikro poczęstunek. Ok, mamy już pociąg o 16, można w spokoju zjeść śniadanie, napić się herbaty. Tak wygląda cukier w Iranie (świetny souvenir po powrocie)

Image

Zbyt wiele dziś nie zobaczymy. Najbardziej żałuję Muzeum Klejnotów, które jest czynne dopiero od 14.. Niestety, innym razem. Na powrocie również nici, bo w irański weekend (czwartek-piątek) nie pracują.

Nie znaleźliśmy żadnej przechowalni bagażu, toteż z plecakami ruszamy na miasto. Cel - bazaR. Już kilka metrów za dworcem uświadamiamy sobie, że nie będzie łatwo - zaduch, spaliny, klaksony, słońce. Ruch uliczny w Iranie to temat na osobny wątek. Jak to ujęła moja żona, tam nie idzie się przed autem, ale za. Nikt nie zważa na przejścia i pieszych generalnie - trzeba radzić sobie w gąszczu aut. Urzekł mnie pewien starszy jegomość, który - obserwując nasze nieudolne próby przejścia na drugą stronę drogi - krzyknął "Hey, Mister, be more consequent!" :D po takiej komendzie nie było wyjścia, ruszyliśmy przed siebie.
Bazary to wizytówka Azji. Kocham te zapachy, tumult. Ten w Teheranie jest naprawdę olbrzymi - a to część z elektroniką, a to z przyprawami, a to z gadżetami kuchennymi. Każdy chce, byś zatrzymał się i kupił coś u niego.

Nasze pierwsze zakupy to... soczki. Właściwie po dziś dzień nie wiem, co piliśmy. Sprzedawca na pytanie o smak napoju odpowiedział wyłącznie, że jest "good for health". No i tego się trzymaliśmy do końca wyjazdu.

Image

Image

Dosłownie naprzeciw bazaru znajduje się Pałac Golestan. Chciwi irańczycy podzieli go na kilka odrębnych sal, do których wejście kosztuje ok. 80.000 - 100.000 IRR. Chcąc zwiedził pałac w całości, trzeba liczyć się z wydatkiem ponad 900.000 IRR - to ponad 90zł/osoba. Samo wejście na dziedziniec to 150.000 IRR.
Okolice rynku

Image

Wewnątrz "pałacu"

Image

Image

Image

Image

Pałac zbudowany został na planie prostokąta, właściwie w każdej części jest coś do zobaczenia. Biedujemy ok. 40 minut, po czym wracamy w stronę bazaru. Dajemy się namówić na oglądanie dywanów. Gość prowadzi nas w taki zakamarek bazaru, że czuję się świadomie uprowadzony. Koniec końców, trafaimy do jego sklepu. Nawet nie wiedziałem, że jest tele rodzajów dywanów :lol:
Dochodzi 13. Czujemy zmęczenie, nieprzespana noc daje się we znaki. Do dworca jest ok. 2km, idziemy inną drogą. Ludzie przyglądają się nam z zaciekawieniem, czasami ktoś się przywita, porozmawia chwilkę. Wbrew pozorom, nie ma zbyt wielu turystów na ulicy. Myślałem, że białych będzie trochę więcej.
Dworzec przeżywa prawdziwe oblężenie. Matki z dziećmi plus kilkanaście tober, piski i wrzaski. Nie ma nawet gdzie usiąść.
Przy okazji warto wspomnieć, że na każdym rogu mamy stanowiska z wodą - czy to na mieście, czy w miejscach turystycznych. Można śmiało pić, czy nabrać do butelki na później. Jest to spore ułatwienie, tym bardziej, że upał doskwiera.
Pakujemy się do pociągu kilka chwil po 15.

Image

Zabawne, przedziały są 4-osobowe. Układ jest taki, jak w płackarcie - dół siedzenia, a na górze łóżka. Każdemu przysługuje pościel. Do dyspozycji każdego jest termosik z gorącą wodą na kawę/herbatę, do tego jakieś drobne przekąski. Klimatyzacja dwustrefowa, na każdą połowę przedziału.
Naszymi współpasażerami są dwaj młodzieńcy, którzy niezbyt dobrze znają angielski. Do tego ich kilkuletnia siostra z przedziału obok. Na początku trochę się nas wstydzą, później bawią się w najlepsze. Starsi nagrywają ojca, który mówi coś po angielsku, i wracają do nas. Taki offline google tłumacz. Udaje się zasnąć na chwilę, ale postanawiamy obudzić się o 19, ażeby skosztować widoków. Mimo wszystko, droga jest monotonna, właściwie cały czas pustynia. Przerażająco wyglądają gliniane domy, do tego puste. Nie wiem dlaczego, może na zimę ktoś w nich mieszka? Popijając herbatę z nosami w szybie spędzamy ok. 2 godzin, po czym na dobre kładziemy się spać. Tak naprawdę, tego nam najbardziej potrzeba - pozbyć się plecaków i odespania podróży do. Następny przystanek - Shiraz, 7.45 następnego dnia.
Obiecuję więcej zdjęć w kolejnych postach.
Przepraszam za zamieszanie wizowe w pierwszym wpisie. Oczywiście można się starać o wizę na lotnisku, niemniej jednak zawsze jest jakieś drobne ryzyko, że zostanie się odprawionym z kwitkiem. Jak ktoś mieszka w Warszawie, naprawdę warto postarać się o wizę wcześniej. Nasze wcześniesze starania o wizę wynikały z tego, że jest to wymóg obligatoryjny przy tranzytowej wizie białoruskiej, tj. wiza do kraju docelowego.

CDNDzień II

Padliśmy ok. 21, pobudka kilka chwil po 7 - wreszcie odespana podróż, czujemy się zdecydowanie lepiej. Pociąg ma delikatne spóźnienie, na miejscu jesteśmy kilka chwil po 8.
Sam dworzec kolejowy - widać, że dość nowy - umiejscowiony jest w odległości kilku kilometrów od miasta.

Image

W informacji turystycznej pytamy o możliwości dojazdu do Shiraz. Najtańsza opcja to 2 x autobus, ale też zdecydowanie czasochłonna.. No nic, decydujemy się na starcie z taksówkarzami. Wystarczy przekroczyć próg dworca, a już nadbiega co Ciebie cała masa naganiaczy. Zagaduje do nas irańczyk w średnim wieku, z w miarę dobrym angielskim. Pyta, gdzie śpimy, co chcemy robić, itp. W sumie nie mieliśmy sprecyzowanych planów, więc gość polecił hotel znajomego. Cena 800.000 IRR, co daje ok. 22$, ze śniadaniem. Jeszcze tylko ustalenie kosztu przejazdu - 250.000 IRR. Nasza taksówka jest lekko zdezolowana, ale nadaje to tylko kolorytu podróży. Na pytanie, co warto zobaczyć w Shiraz, otrzymujemy odpowiedź godną turysty - ogrody, Meczety, Persepolis ;)
Po ok. 30 minutach docieramy pod hotel, znajdujący się przy głównej arterii miasta. Przy próbie zameldowania okazuje się, że noc kosztuje 1 minion Reali, na co się nie zgadzamy. Próbę ratunku podejmuje nasz kierowca, na co uśmiechnięta recepcjonistka się zgadza. Przeżywamy chwilę grozy, gdyż pobyt wiąże się z zostawieniem na recepcji paszportów. Czytałem jednak, że jest to normalna procedura. Na wszelki wypadek, mieliśmy jednak zapasowe kopie, tak więc wszystko ok. Pokój na 4 piętrze, jest łazienka z prysznicem i "europejską toaletą", klimatyzacja. Czas na krótkie odświeżenie się, można ruszać w miasto.
Okazuje się, że większość atracji miasta mamy w zasięgu pieszym.
Na pierwszy ogień - Cytadela Karim Khana

Image

Pałac zbudowany na planie prostokąta, wewnątrz znajdują się liczne sale z objaśnieniami, kim był przedmiotowy jegomość.
Niezła gra świateł

Image

Raz zdjęcie prześwietlone, raz za ciemne :oops:

Image

Sam pałac to maksymalnie pół godziny. W środku oczywiście możliwość skorzystania z darmowej wody, ale to standard przy atrakcjach.
Idziemy dalej, w stronę bazaru. Neiopodal znajduje się meczet Vakil.
Stety niestety, główny plac był w remoncie - z tego też powodu, zdjęcia wyszły słabe

Image

Image

Image

Warto zwrócić uwagę na funkcje meczetów w kulturze. To nie tylk omeijsca modlitwy - można tam spać, uczyć się, spędzać czas wolny. Nie wyobrażam sobie czegoś takiego w naszych kościołach - np. spanie pod nawą :)

Następnym punktem programu była kaplica Shah Cheragh - tutaj Ania została zmuszona do założenia czadoru, niemniej jednak bardzo stylowego. Zwiedzanie odbywa się z przewodnikiem. Wspólnie z nami zwiedza para z Irlandii, która jest na tripie do świecie - właśnie wpadli do Iranu na 3 tygodnie..

a tak prezentuje się boczne wejście:

Image

Tutaj już w środku, na głównym placu

Image

Niestety, podczas zwiedzania wnętrza przewodnik zabrania używać aparatu. Kompleks składa się z dwóch części - nowo-wybudowanej bbiblioteki/czytelni oraz mauzoleum.
Obie konstrukcje robią wrażenie. Ściany wewnątrz mauzoleum pokryte są kawalkami luster, co daje kapitalny efekt. Żałuję, że nie mam fotek. Oczywiście jest osobna przestrzeń dla pań i panów. Ania mówiła, że jej koleżanka z Irlandii popłakała się na widok wnętrza twierdząc, że nigdy nie widziała czegoś piękniejszego ;)

Tutaj wejście do biblioteki

Image

Zatrzymujemy się na chwilkę przy zdrowotnych napojach - do dziś nie wiem, co piłem.

Image

Kolejnym przystankiem miał być meczet Nasir Al-Mulk - to ten, który promuje tanie loty do Iranu na glownej stronie :D Świetna gra świateł, dzięki odpowiedniemu umieszczeniu witraży. Miły Pan sprzedający bilety informuje nas, że wejście o tej porze to strata pieniędzy - radzi wrócić jutro, ok. 9. Mamy zamiar skorzystać z jego porady.

W dalszej drodze czas na lody - okropnie słodkie, ale smaczne. Do tego wrażenie, jak gdyby jadło się jakieś małe robaki.

Image

Naszą uwagę przyciąga zapach świeżych wypieków. Z zaciekawieniem podchodzimy do piekarni, prosimy o wypiek. Starszy irańczyk z uśmiechem wręcza nam kawałek pity, nie chcąc za to żadnych pieniędzy. Ot, siła Lachestanu.

Image

Wszystko to po drodze na dworzec autobusowy, gdzie idziemy w celu kupienia biletów na jutrzejszy, nocny autobus do Yazd. W międzyczasie Ania nieomal została przejechana przez skuter, pędzący bez względu na przemieszczające się osoby. Zatrzymuje nas ok. 60 gość, siedzący na barierce koło drogi, a w ręku słownik persko-angielski. Standardowa gadka, skąd jesteśmy, co tu robimy, itp.. Rozmowa przybrała trochę smutny klimat, gość mówi że akurat meczety to najbrzydsze budynki w Iranie. Z tym nie możemy się zgodzić. Na koniec żegna nas słowami, żeby nie ufać nikomu, i nie dać się zapraszać do domów. Prawdę powiedziawszy, te słowa zbiły nas trochę z tropu, ale dalej dziarsko ruszyliśmy.

Wejście na teren dworca to nie jest prosta sprawa. Już na dziedzińcu atakują nas naganiacze, drąc się wniebogłosy: Tehran! Esfahan! Kashan! Ahvaz! Aż się łezka w oku kręci, przypomniał się dworzec w Biszkeku. Na naszą odpowiedź, że potrzebujemy bilet do Yazd, zostajemy poprowadzeni do odpowiedniego okienka. Zakup biletu to formalność, nie trzeba nawet paszportu.

Ruszamy dalej - tym razem Mauzoleum Hafeza, wielkiego poety. Zdjęcia z tego miejsca promują Shiraz w internecie. No cóż, ja się totalnie zawiodłem. Nie dość, że daleko od centrum, to jeszcze drogo.

Image

Image

Image

Jest późne popołudnie, mimo to naprawdę gorąco. Nie wyobrażam sobie funkcjonowania bez wszechobecnych dystrybutorów zimnej wody. Warto mieć na uwadze, że w każdym woda ma inny smak, co stanowi pewną niedogodność :)

Z mauzoleum Hafeza udajemy się w stronę bramy Qur'an. Znajduje się ona na zdecydowanych obrzeżach miasta.
Mijamy niedokończony, świetnie położony, 5* hotel Shiraz.

Image

a tutaj wspomniana brama

Image

Naszą uwagę przykuwa okoliczne wzgórze, wraz z arterią ścieżek.

Image

Nie mamy jasno określonych planów, toteż decydujemy się na marsz w górę. Słońce pali niemiłosiernie, niemniej jednak dziarsko się wspinamy.
Pierwszy stop w połowie góry - widoczki już są zadowalające, mamy panoramę na całe Shiraz.

Image

Image

Pchani ciekawością, udajemy się jeszcze wyżej. W górze majaczy nam skalny meczet, którego zdjęcie zamieściłem w pierwszym poście. Świetne miejsce, ażeby odpocząć, jak również chłonąć panoramę miasta.

Image

Image

Image

W tle widać dym - na sąsiednim wzgórzu coś zaczęło się palić.
Plusem tego miejsca jest to, że jesteśmy zupełnie sami. Ani śladu miejscowych i turystów. Dla zainteresowanych - trzeba iść w górę, dosłownie vis a vis Qur'an Gate. Plusem jest też fakt, iż nie trzeba wracać tą samą trasą - są schody, prowadzące do ronda obok hotelu Shiraz.

Zmęczenie daje się nam we znaki, wracamy. Do hotelu mamy ponad 3 km. Wedrując ulicami Shiraz spotykamy się z dużą życzliwością, ludzie nas zaczepiają i pytają o podstawoe rzeczy. Jest czas na spróbowanie kolejnego fantastycznego napoju

Image

Zdarzyło się i przejść po moście, pod którym tysiąc lat temu płynęła rzeka

Image

Docieramy umęczeni do hotelu. Szybki prysznic, chwila oddechu. Dzięki WiFi, szukamy miejsca na dobry obiad. Traf chce, że w odległości 1,5 km znajduje się polecana na Tripadvisor restauracja. Ruszamy. Wygłodniali, docieramy na miejsce. Pierwszy zły znak - szyld po angielsku. Drugi zły znak - menu po angielsku. Na szczęście, bar okazał się być zamnięty do 18, co wcale na złe nam nie wyszło. Podczas drogi powrotnej do centrum naszą uwagę przykuwa mała obskurna budka z kebabem. Traf chciał, że akurat ktoś kupował kebab z pomidorami. Na migi dochodzimy do porozumienia ze sprzedawcą. Za pyszną pitę + mięso płacimy grosze. Grosze, gdyż piwo bezalkoholowe jest w podobnej cenie.
Na wieczór zaopatrujemy się w kilka butelek wspomnianego "piwa" (smakującego bardziej jak kwas chlebowy z dodatkiem owoców), buszując po internecie w poszukiwaniu atrakcji na kolejny dzień.
Znów los się do nas uśmiechnął - pod hotelem stoi nasz taksówkarz. Zagadujemy, ile chciałby za kurs do Persepolis. Rzuca klasyczny milion Reali, ale udaje się zejsć do 800.000 IRR. Zdaję sobie sprawę, że to i tak drogo, ale Persepolis znajduje się ponad 40 km poza miastem..

PS. przepraszam za wielkość zdjęć, ale takie wrzuciłem na serwer..
CDNDZIEŃ III

Na dziś mamy zaplanowane największe atrakcje, to jest meczet Nasir Al-Mulk (jak już wspomniałem, promujący tanie loty do Iranu na facebooku, jak i na głównej F4F) oraz Persepolis. Musimy tak zorganizować sobie czas, ażeby zbyt długo nie siedzieć na dworcu - odjazd do Yazd mamy zaplanowany ok. 23.30..

Zaczynamy śniadaniem o 7.30. No cóż, nie powala na kolana. Oprócz pity, do dyspozycji masło, kilka smaków dżemów (ale trzeba przyznać, że marchewkowy i z dzikiej róży jest świetny), uratowały nas jajka na twardo. Do tego danie na ciepło z fasolą, które zbytnio nie przypada nam do gustu. No trudno, najadamy się na słodko, popijamy kawką i herbatką.
Umawiamy się z obsługą, że do Persepolis pojedziemy ok. godziny 10. Dostajemy także zgodę na zostawienie bagaży, co w kontekście późniejszego zwiedzania okaże się zbawiennym.
Kilka chwil po 9 ruszamy do Nasir Al-mulk. Poranki są wyjątkowo przyjemne - słońce oczywiście wysoko na horyzoncie, ale nie jest upiornie gorąco. Podczas drogi widzimy, jak rozstawiają się okoliczne kramy - naprawdę jestem pełen podziwu dla tych ludzi, kto to wszystko kupuje? Większość kramów jest z odzieżą, tj. koszulami, marynarkami, itp.
Meczet jest otwarty od 9, my jesteśmy po 9. Wejściówka standard, 150.000 IRR od osoby.
Tak wygląda dziedziniec, bardzo niepozorny. Jak to w Iranie, część w przebudowie.

Image

Po prawej stronie widać ścianę z witrażami - to na nią muszą padać promeinie słoneczne, ażeby w środku odbywał się festiwal kolorów.
W środku, mimo najlepszej pory do odwiedzin, nie uświadczamy zbyt wielu turystów. Zabawę psuje rodzinka z Chin, która za cel wzięła sobie zepsucie zdjęć wszystkim innym. Pozowania córki nie było końca. Mimo wszystko, kilka interesujących ujęć udało się zrobić.

Image

Naśladując innych, siadamy i obserwujemy w ciszy.

Image

Image

Image

Image

wyżej, w tle wspomniana azjatycka rodzinka

Image

Tutaj wyszło na jaw prawdziwe oblicze żony :D

a teraz mikro zabawa ze światłem

Image

Dosyć tego dobrego, czas wracać do hotelu - niebawem Persepolis i Nekropolis. Jeszcze zdjęcie na wyjście

Image

Wiem, że zdjęcia z wewnątrz mogłyby być lepsze. Efekt całościowy popsuł po części fakt, iż nie wszystkie witraże były odsłonięte. Niemniej jednak, miejscówka robi bardzo dobre wrażenie. Warto!

W hotelu meldujemy się o 9.40. Mamy więc chwilę oddechu przed dalszą wyprawą

Image

Wychodząc, zabieramy ze sobą bagaże, rozliczamy się także z noclegu. Wszystko gra, paszporty oddane. Jedziemy! jak już wspomniałem wcześniej, być kierowcą w Iranie to prawdziwa sztuka. Trzeba im jednak oddać, że niekiedy respektują światła, na co większych skrzyżowaniach.
Droga przez miasto troszkę się dłuży, ruch mimo wczesnej pory dosyć duży. Za miastem robi się luźniej, droga dwupasmowa, można jechać 110 km/h. Krajobraz półpustynny, gdzieniegdzie zabudowania. Żona wykorzystuje transfer na krótką drzemkę. Ustalamy z kierowcą, że najpierw Persepolis, a później 15 minut w Nekropolis.
Na miejscu jesteśmy kilka chwil przed 11. Umawiamy się z kierowcą, że odbierze nas za dwie godziny i trochę, to jest o 13. Dziarsko udajemy się do części z biletami - 200.000 IRR od osoby. Naprzeciw wejścia znajduje się szatnia z przechowalnią bagażu - co większe plecaki warto zostawić.

Jest chwila przed południem, żonka lekko zmęczona temperaturą


Dodaj Komentarz

Komentarze (30)

marcino123 13 września 2016 20:24 Odpowiedz
pół forum zaangażowane w tego tripa :)dawaj dalej, relacji z Iranu nigdy dość
olajaw 13 września 2016 20:45 Odpowiedz
Super, czekam na cd :D i liczę jednak na duużo zdjęć :)ps. prognozuję co najmniej 171 postów w relacji :lol:
miloszp 13 września 2016 21:08 Odpowiedz
marcino123 napisał:pół forum zaangażowane w tego tripa :)w tego tripa to i moja mama była zaangażowana
pabloo 13 września 2016 21:39 Odpowiedz
Co to znaczy, że jednak trzeba było wcześniej uzyskać wizę? Wszystkie źródła mówią, że obecnie nie ma raczej problemu z uzyskaniem wizy na lotnisku.
don-bartoss 13 września 2016 21:43 Odpowiedz
@Pabloo, wyrabiając białoruską wizę tranzytową potrzebujesz mieć w paszporcie wizę kraju docelowego.
piotr-majcher 13 września 2016 21:54 Odpowiedz
Hej, lecę 21.X do Iranu z Pragi z przesiadką w Kijowie, rozumiem że raczej nie będzie problemu z wizą na miejscu?
don-bartoss 13 września 2016 21:56 Odpowiedz
Raczej nie będzie problemu. To nie ten sam przypadek.
maxima 13 września 2016 22:13 Odpowiedz
leciałam z WAW przez Kijów do Teheranu - nie ma problemu z VoA ;)
kabanos 13 września 2016 22:35 Odpowiedz
@maxima, Ukraina nie wystawia Polakom wiz tranzytowych ani żadnych innych. A mowa o Białorusi :)@Gadekk, czekam z niecierpliwością na kolejne odcinki. Zwłaszcza, jeśli przemycisz akcenty geologiczne!
pabloo 13 września 2016 22:51 Odpowiedz
Don_Bartoss napisał:Raczej nie będzie problemu. To nie ten sam przypadek.A już rozumiem, chodzi o wizę do Białorusi, choć z posta to zupełnie nie wynika
pabien 13 września 2016 23:42 Odpowiedz
Dla wyjaśnienia (a potem skasowania za kontynuację OT). Brak wizy irańskiej nie uniemożliwia korzystania z usług Belavii, którą tak jak innymi liniami można polecieć bez wizy. Utrudnia jeśli nie uniemożliwia dostanie wizy białoruskiej. Jesli ktoś planuje dolecieć do Mińska i nie opuszczać lotniska powinien obejść się bez wizy irańskiej i nie musi mieć wizy białoruskiej (znam taki przypadek). Ale wiza irańska załatwiana w Polsce jest raptem 3 EUR plus fotografia, koszty przelewów droższa niż wiza na lotnisku. Poza tym jeśli jest się w Mińsku, szkoda go nie zwiedzić.
michzak 14 września 2016 20:10 Odpowiedz
Relacja fajnie się zapowiada ;) taka porada, zmniejszaj trochę zdjęcia, bo mimo rozdzielczości 1920x1080 muszę je oglądać na 'parę razy' ;)
kevin 15 września 2016 21:22 Odpowiedz
Niezłe to podliczenie kosztów - daje pojęcie o bieżących cenach w Iranie. Ja jakoś w podróżach nie potrafię takich podsumowań finansowych robić ;) Czekam na ciąg dalszy, tym bardziej, że jakoś ostatnio wzrosło moje zainteresowanie Iranem...
kevin 15 września 2016 21:22 Odpowiedz
Niezłe to podliczenie kosztów - daje pojęcie o bieżących cenach w Iranie. Ja jakoś w podróżach nie potrafię takich podsumowań finansowych robić ;) Czekam na ciąg dalszy, tym bardziej, że jakoś ostatnio wzrosło moje zainteresowanie Iranem...
maxima 18 września 2016 23:08 Odpowiedz
te lody z robaczkami to faluda :)https://en.wikipedia.org/wiki/Faloodehspecjalność Shiraz, choć w innych miastach też jest:)
pabloo 18 września 2016 23:24 Odpowiedz
Super!Tylko z Nasir Al-Mulk wrzuciłeś dwa takie same zdjęcia.
kamwad 21 września 2016 12:07 Odpowiedz
Świetna relacja! Jako że czytam wszystko bardzo uważnie, mam pytanie: co to znaczy "spać pod nawą"? Chyba inaczej rozumiem to słowo :oops: :oops:
gadekk 21 września 2016 19:22 Odpowiedz
@kamwad dzięki za dobre słowo! Co do tego spania - generalnie rzecz ujmując, nie wyobrażam sobie, że u nas w Polsce wchodzisz do kościoła X i... kładziesz się na dywanie, w bocznej nawie, spać. Albo że wyciągasz soczek/kanapkę.Relacja się opóźnia z przyczyn niezależnych od jej autora :D
olajaw 23 września 2016 13:47 Odpowiedz
Świetna wyprawa! Te meczety są przepiękne, muszę je zobaczyć na żywo, mój obiektyw też :DTe napoje, które piliście nie były czasem z nasionami chia? Takie lekko glutowate i śliskie w smaku ;)
wintermute 23 września 2016 14:12 Odpowiedz
A nie dałoby się zmniejszyć tych zdjęć? Bo na niektórych muszę 3 razy nacisnąć PgDn żeby je zobaczyć w całości. Tyle, że jak dotrę na dół to już zapominam co było w nim na górze...
edytinha 19 października 2016 12:17 Odpowiedz
Chciałabym tak kiedyś stracić mój czas i pieniądze...
24242 19 października 2016 12:43 Odpowiedz
Co do napoju, to można spotkać z nasionami dzikiej bazylii lub chia. I to i to po namoczeniu jest glutowate.Napój nazywa sie Sharbat.Dobre :).Tutaj więcej:https://en.wikipedia.org/wiki/Sharbathttp://www.thepersianfusion.com/persian ... mer-drink/http://turmericsaffron.blogspot.be/2012 ... seeds.htmlPamiętam, że były też w sklepach butelkowane i dość drogie.
komaniec700 20 października 2016 20:18 Odpowiedz
A czy za tą klikalność relacji masz jakieś profity? Nawet mi się tego nie chce czytać z powodu nagłówków jak na Onecie, gdzie również liczy się wejście na stronę. Zyskujesz mój klik, tracisz szacunek.
gadekk 20 października 2016 20:35 Odpowiedz
@komaniec700 - zupełnie nie zrozumiałeś, co miałem na myśli. Chciałem tytułem zwrócić uwagę, żeby więcej osób obejrzało relację, a tym samym przekonało się do wyjazdu do Iranu. EOT
hetman 20 października 2016 20:41 Odpowiedz
@komaniec700 - masz uwagi? trzeba bylo napisac z dotychczasowego nicka na forum, chcialo Ci sie specjalnie zakladac nowy?@Gadekk - Twoja relacja powinna miec podtytul - pomozecie?? pomozemy !! :)
don-bartoss 23 października 2016 22:07 Odpowiedz
@‌Gadekk‌, podoba mi się ta relacja! Bardzo dobrze i ciekawie napisana. Będzie ciąg dalszy? :)
oleh 23 października 2016 22:18 Odpowiedz
Świetna relacja! Te meczety są przepiękne, chce tam wrocić ;)
gadekk 23 października 2016 22:21 Odpowiedz
@‌Don_Bartoss‌, dzięki za miłe słowo, choć osobiście uważam Twoją relację za lepszą :) Ciąg dalszy oczywiście będzie, mam nadzieję niebawem - mam trochę zamieszania
michcioj 24 października 2016 10:06 Odpowiedz
@gadekk rozumiem ze piwo w wydatkach bylo bezalkoholowe ? :-) temperatury rozumiem sa wysokie, jak z wilgotnoscia ? czy chodzenie w dlugich spodniachbylo bardzo uciazliwe ?
gadekk 24 października 2016 10:27 Odpowiedz
@‌michcioj‌ bezalkoholowe, a jakże :) człowiek sobie nawet nie zdaje sprawy, że istnieje tyle rodzajów piwa bez alkoholu. Mimo, że byliśmy końcem okresu letniego, słońce jakoś mega nie dało nam w kość. Kwestia umiejętnego poruszania się w cieniu. Gorzej jest np w Persepolis - tam nie ma się gdzie schować :) pomagają rozrzucone wszędzie wodopoje. Miałem 2 pary spodni z decathlonu, prane co 2 dzień - jestem z nich bardzo zadowolony.